…
to już ostatni dzwonek na zrobienie nalewki z zielonych orzechów. Orzechy
zbieramy na przełomie czerwca i lipca (do ok. 20 lipca), wtedy są miękkie i w miarę łatwe do
krojenia, później jest to bardzo trudne (wczoraj, gdy kroiłam orzechy były już
bardzo, bardzo twarde!). Taka nalewka powinna znaleźć się w barku każdego domu
– oprócz walorów smakowych, a jakże to naprawdę mocno procentowy trunek dla
prawdziwych twardzieli ;) ma ona również właściwości zdrowotne. Świetnie działa
na wszelkie problemy żołądkowe i już jeden kieliszek może zdziałać prawdziwe
cuda! Polecam, jeśli macie jeszcze dostęp do zielonych orzechów koniecznie
zróbcie domową nalewkę, jeśli nie zdążycie nie zapomnijcie o niej za rok!
Przepis dziadka Feliksa, pochodzi z tej strony.
Przepis dziadka Feliksa, pochodzi z tej strony.
Składniki:
- 1 kg. zielonych orzechów włoskich (dałam ok. 20 szt.)
-
1/2 litra (96 %) spirytusu
-
1/2 litra wódki
-
1 słoiczek miodu (1 szklanka)
-
szczypta imbiru
Potrzebne będą również:
-
jednorazowe, gumowe rękawiczki
-
bardzo ostry nóż
-
gąsior (balon do wina) lub duży słój
Przygotowanie:
Orzechy
kroimy (należy pamiętać, aby przed krojeniem orzechów założyć jednorazowe
rękawiczki, ponieważ orzechy puszczają sok, który bardzo brudzi ręce) na
połówki lub mniejsze kawałki (mój gąsior ma wąską szyjkę, dlatego kroiłam
orzechy na połówki i dodatkowo każdą połówkę na ćwiartki), przekładamy je do
gąsiora lub dużego słoja ze szczelną nakrętką, zalewamy orzechy spirytusem i
odstawiamy je dokładnie zakorkowane na 2 miesiące (mogą stać w temperaturze pokojowej). W między
czasie można kilka razy orzechy zamieszać lub dobrze wstrząsnąć.
Po
2 miesiącach przelewamy spirytus do garnka, najlepiej przez sitko tak,
aby oddzielić spirytus od orzechów (orzechy wyrzucamy).
W innym garnku podgrzewamy miód i imbir. Gdy miód będzie już luźny cały czas mieszając dolewamy do niego powoli wódkę. Gdy syrop z wódki i miodu ostygnie dodajemy go do spirytusu i dokładnie wszystko łączymy.
Tak
przygotowaną nalewkę przelewamy do przezroczystej butelki i odstawiamy na 1 dobę. Następnego dnia, gdy nalewka w butelce podzieli się na 2 części: bursztynową u góry i mętną, ciemno brązową na dnie delikatnie przelewamy nalewkę do karafki lub butelek uważając, aby przelać tylko bursztynową część (mętną część wyrzucamy). Gotową nalewkę odstawiamy w chłodne miejsce (np. do piwnicy) na ok. 6
miesięcy – z upływem czasu nabiera smaku i aromatu… na zdrowie :)
P.S. dla niecierpliwych: Po miesiącu leżakowania nalewka jest już całkiem niezła – nic nie stoi na przeszkodzie, aby ją spróbować ;)
Wiem jak smakuje, a że nie jestem twardzielem decyduję się tylko na wąchanie :)))
OdpowiedzUsuń:)
Usuń